Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że nie mam rytuałów przedstartowych. Po dłuższym namyśle okazało się, że jest ich nawet sporo. Po prostu przez lata kariery i startów w zawodach stały się one tak oczywiste i automatyczne, że po prostu o nich zapomniałem. A więc po kolei:):
- reisen fieber - niby lata startów w imprezach na różnym poziomie, w kraju i za granicą, działanie graniczące z rutyną, a jedna.. Nawet dzisiaj dzień przed zawodami czuję lekkie mrowienie. Teraz już zdecydowanie nad tym panuje, umiem nabrać dystansu, ale nie potrafię całkowicie się od tego odciąć. Żeby znieść taki dyskomfort w dniu poprzedzającym staram się położyć spać znacznie wcześniej i włączam jakiś śmieszny film, przy którym zasypiam :)
- czy mam wszystko?? - to jest kolejna rzecz, której nie mogę się pozbyć. Ale po latach mam na to sposób/rytuał. Stojąc przed spakowaną torbą wyobrażam sobie, że jestem na platformie startowej i sprawdzam po kolei, czy mam wszystko:
- gacie do pływania - są
- okularki, czepek - jest
- klapki, żeby dojść na start - oo, trzeba zapakować
- ręcznik - jest
- strój klubowy - koszulka, bluza, spodenki są.
Cała reszta jak jej nie będzie nie spowoduje końca świata. Brak gaci lub okularków - zdecydowanie tak.
- wyjazd na zawody - lepiej wcześniej niż później. Bo mogą zdarzyć się cuda na drodze. Albo GPS się pomyli. Albo... zazwyczaj docieram na miejsce zawodów ze znacznym wyprzedzeniem. Staram się znaleźć ustronne miejsce, gdzie nie będą przmieszczali się inni ludzie.
- poznaj swojego wroga - Widzę znajomych - ok. Będzie się z kim ścigać.. Ciekawe w jakiej są formie..?? uups, ten nieznajomy dobrze wygląda, i wygląda że szybko pływa.. Czy płynie w mojej konkurencji?? cóż, lekko nie będzie. Może jakaś rozgrzewka?? ok, ale 15min przed rozpoczęciem zawodów, wtedy w wodzie robi się mniejszy tłok..
- czekając na start - po rozgrzewce lubię się wyciągnąć na karimacie, zamknąć oczy i poleżeć słuchając muzyki. Może nawet zdrzemnąć się. W miejscu gdzie nikt mnie nie widzi, nikt nie chodzi, ale mam kontrole nad tym co dzieje się z moim startem (czasami jest to miejsce z nagłośnieniem, gdzie śledzę komentarze spikera, czasami jest to sala z widokiem na nieckę basenu. Albo jezioro:)
- no to zaczynamy - spodenki startowe zakładam przed swoim startem. Kilka razy rozwiązuję i zawiązuję je, bo.. nie pamiętam czy napewno je dobrze związałem..
Okularki pod czepek. Oczywiście naślinione, żeby nie parowały. Czepek na głowę i okazuje się, że jedna parują. Ścigam wszystko i przeprowadzam procedurę jeszcze raz. W kieszeni zawsze mam zapasowe okularki. Beż czepka sobie poradzę, ale bez okularków na pewno nie. Płynę w okularkach przeznaczonych na starty, nie do treningów. Lekko ciasna gumka, ale dzięki temu nie nałapie wody. Okularki zapasowe to te treningowe - te mnie nigdy nie zawiodą, chociaż są wysłużone. Czepek zawsze na górną część szkiełek - żeby woda nie nalał się podczas skoku.
Przed skokiem jeszcze trzeba zmoczyć się wodą i wytrzeć ręce o słupek startowy. Niby lepsze czucie wody po tym się ma.. Dwa głębokie wdechy z przepony. Kilka delikatnych podskoków...
TadGo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz