Po zakończonym sezonie, kiedy rozpoczęły się przygotowanie do kolejnych, przyszłorocznych startów, nadszedł czas na refleksje. Przede wszystkim maraton w Zurichu. Poniżej część pierwsza, dotycząca części sportowej:)
Dwa tygodnie przed startem w Zurichu były dla mnie trudne – nie byłem pewien, jak rozegrać temat odpuszczenia i regeneracji przed maratonem. W ostatnim sprawdzianie, w maratonie na Kiekrzu, czułem rosnącą formę, ale także zmęczenie.Ostatecznie końcowy okres odpuściłem bardzo mocno, redukując kilometraż do minimum i odpoczywając od wody. Niestety już kilka dni przed startem wiedziałem, że w moim przypadku ta taktyka nie zda roli - taka forma regeneracji okazała się nie korzystna. Jest to lekcja na przyszłość!
W dzień wyścigu przywitał nas słoneczną pogodą i spokojnym jeziorem. Temperatura wody była bardzo wysoka – ok 23st C. Z tego powodu organizatorzy rekomendowali nie używanie pianek. Asekuracja - Rosiu i Wąski w kajaku, odżywki przygotowane, taktyka omówiona. Byłem gotowy do wyścigu! Od samego początku znalazłem się w czołówce . Prowadził Australijczyk, w drugiej grupie płynąłem z Irlandczykiem i Włochem. Po ok 3 km zacząłem systematycznie nad nimi zwiększać przewagę. Co 30 min przerwa na jedzenie - banany, żele i batony ENERVIT, które miałem zapewnione dzięki pomocy Karola Topolewskiego, dystrybutora tych suplementów. Pogoda dopisywała, tempo zgodnie z planem było nieco szybsze niż na wynik 6h 30 min. Wszystko wyglądało jak najbardziej korzystanie.
W połowie dystansu (ok 13km) pogoda diametralnie się zmieniła – ogłoszono alarm burzowy 2go stopnia zaczęło bardzo mocno wiać i falować (ostrzeżenie dla jednostek znajdujących się na jeziorze. Alarm 1szego
stopnia to bezwzględny nakaz opuszczenia wody i zacumowania przy
najbliższej przystani). Fale dochodziły do 1m wysokości i uderzały mnie centralnie z przodu. Bardzo mocno utrudniło to pływanie i znacznie zaniżyło tempo pływania.Chłopaki na kajaku też mieli ciężki okres. Przy trudnych warunkach, oprócz pilnowania trasy, czasów karmienia musieli także walczyć z wiatrem i z falami.
Równocześnie z pogorszeniem pogody pechowo odnowiła mi się kontuzja barku.Przez resztę wyścigu walczyłem nie tylko z wodą, ale także z bólem. Kolejny element, który na przyszłość na pewno wezmę pod uwagę podczas przygotowań. Był to także okres, w którym zrozumiałem idee transcendentalności, pod której ideą rozgrywany jest ten maraton:) Był to bardzo trudny okres, przede wszsytkim dla głowy. Na szczęście dzięki cierpliwości Rosia i Wąskiego, a także wielu "moich" mastersów z CityZen, którzy trzymali za mnie kciuki, parłem do przodu. Po ok 18km wiatr zaczął cichnąć i fala opadać, a ostatnie 5km płynąłem już w pełnym słońce i na spokojnej wodzie - zupełnie jak przy starcie wyścigu.
Ukończyłem zawody na 2 miejscu z czasem 7h 31min. Wolniej niż planowałem, ale z ogromną satysfakcją, że nie poddałem się mimo kontuzji!:) Jestem pierwszym Polakiem, który ukończył maraton pływacki w Zurichu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz